„Modą wyraź swoją niezależność" – namawiają nagłówki kolorowych magazynów. Szkoda jednak, że milczą, gdy trzeba wykrzyczeć: „wkładając na siebie ciuchy z sieciówki, skazujesz na zniewolenie".
Weź kartkę. Zrób listę dziesięciu bliskich Ci osób. Wpisz najpierw dwóch mężczyzn, potem kobiety. Sięgnij po nożyczki. Odetnij osiem imion od końca. Podrzyj papier, kawałki, które w ten sposób powstaną, zgnieć w kulkę i wyrzuć. Dlaczego? Bo to najłatwiejszy sposób, by pokazać, że około 80% pracowników branży odzieżowej, czyli proporcjonalnie tyle, ile imion przed chwilą zniszczyłaś, to kobiety. Ich los w branży fast fashion niewiele różni się od losu papieru, który właśnie leży na dnie kosza.
W przemyśle odzieżowym pracuje około 75 milionów osób. 80% z nich, czyli około 60 milionów, to kobiety. Czy to dużo? „Tylko" o milion mniej od liczby mieszkańców Włoch. Wyobraź sobie, że z dnia na dzień ten znany głównie z beztroskich wakacji kraj zamienia się w przykrytą blachą fabrykę ubrań. Dlaczego to porównanie jest tak ważne? Ponieważ gdy liczbom przyjrzymy się nieco uważniej, zauważymy, że za każdą z nich stoi kobieta. Zazwyczaj ma od osiemnastu do dwudziestu czterech lat. To właśnie ona albo któraś z jej koleżanek, szyjąc ubrania dla marek fast fashion, narażona jest na przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną, wyzysk oraz łamanie praw pracowniczych. Większość osób szyjących ubrania niskiej jakości (choć tu należy być czujnym, bo z taniej siły roboczej korzystają również tzw. luksusowe marki) zarabia mniej niż trzy dolary dziennie. Kolejne kontrole, o ile są przeprowadzane, pokazują, że w fabrykach zatrudniane są nawet czternastolatki. Czas, który należy im się na naukę i rozwój, one poświęcają na rozwój… naszych modowych fantazji – szyjąc ubrania, które trafią do kosza zapewne po jednym sezonie.
Pracownice tanich szwalni produkują ubrania, przebywając często w warunkach zagrażających ich zdrowiu i życiu (warto przypomnieć w tym miejscu historię fabryki Rana Plaza). 60 (a czasami i więcej) godzin tygodniowo spędzają w przegrzanych halach ze złym oświetleniem
i ograniczonym dostępem do wody oraz świeżego powietrza. W najbardziej niebezpiecznych miejscach drogi ewakuacyjne i wyjścia awaryjne są zablokowane, a gaśnice niesprawne. Raport Labor Behind the Label dotyczący warunków pracy w fabrykach odzieży w Kambodży wykazał, że słaba wentylacja, bardzo wysoka temperatura, brak dostępu do wody, przepracowanie i narażenie na chemikalia prowadzą do częstych omdleń i niedożywienia wśród pracowników. W Etiopii zatrudnieni w branży odzieżowej zarabiają zaledwie 26 USD miesięcznie, a w Bangladeszu, gdzie odbywa się większość produkcji, około 35 USD. Jak szwaczki czy pracownice fabryk mogą wyjść z biedy, uzyskać niezależność finansową czy zapewnić swoim dzieciom wykształcenie, skoro za miesiąc swojej pracy otrzymują niejednokrotnie mniej, niż klientki tzw. luksusowych marek, korzystających z taniej siły roboczej, płacą swoje koszulki? Koszulki szyte przez szwaczki w Bangladeszu czy Etiopii.
W anonimowym wywiadzie dla CBS z 2013 r. pracownica fabryki odzieżowej z Bangladeszu wypowiada słowa wstrząsające opinią publiczną: „Kiedy popełniamy błąd, przynajmniej przełożeni nie biją nas tak, jak robili to kiedyś”. Zjawisko przemocy w fabrykach produkujących ubrania jest częste. Kobiety brutalnie karane są za błędy, ciążę i niedyspozycję fizyczną – niejednokrotnie powodowaną warunkami, w jakich pracują. O tym, że szwaczki produkujące ubrania m.in. dla sieciówek są ofiarami przemocy seksualnej pisaliśmy przy okazji publikacji artykułu „Polityki" na naszym profilu Facebook. Tygodnik, powołując się na raport BBC, ujawnił skalę brutalnych gwałtów na Ujgurkach w chińskich obozach koncentracyjnych w Sinciangu. Cytowany raport wskazywał, że aż 83 firmy (w tym m.in. Nike, H&M czy Apple) – często również nieświadomie – korzystają z niewolniczej pracy torturowanych kobiet.
W wywiadzie dla portalu Remake jedna z bohaterek mówi: „Myślę, że głównym problemem jest to, że fabryki postrzegają nas jako produkujące przedmioty, nie jako kobiety, nie jako matki, nie jako siostry, nie jako córki. Postrzegają nas po prostu jako tanią siłę roboczą ”.
Czyjeś matki, żony, dziewczyny, córki, siostry – słowem: kobiety – przeważnie to one szyją ubrania powstające w niskobudżetowych fabrykach. Przeważnie to ich prawa są łamane. Czy więc stając po stronie kobiecej niezależności, nie powinniśmy w pierwszej kolejności pomóc odzyskać ją tym z nas, które nie mogą tego zrobić same?
zrównoważona produkcja
Odpowiedzialne materiały
Ekowysyłka
14 dni na zwrot